wtorek, 25 grudnia 2012

Święta! :)

pyszny, wilgotny bezcukrowy piernik z marchewki i buraczka

Gotowanie, rodzina, jedzenie, wino, znowu gotowanie, znowu jedzenie.. Lubię to, ale jednocześnie kusi mnie, żeby w przyszłym roku na przekór rozbuchanemu konsumpcjonizmowi zrobić sobie w czasie świąt kilka dni surowej diety :) Ile czasu bym zaoszczędziła! No, ale tymczasem trzeba zmierzyć się z tym, co wyszło w ostatnich dniach z piekarnika i nie tylko, mrozić część smakołyków na czarną godzinę i snuć ambitne plany na kolejny rok.. ;)

Tutaj przepis na ciasto buraczkowo- marchewkowe, tu na pasztet z pestek dyni. Podaję, bo warto spróbować. Wegedzieciak jest niezastąpiony! :)

pasztet z pestek dyni
kotlety sojowe "po grecku" 
makóweczki według receptury mojej mamy, gotowane na mleku sojowym :)

Wesołych i spokojnych wszystkim! Jedzcie dużo warzyw i owoców :P

piątek, 21 grudnia 2012

Katowicka Vegilia



Udało mi się wczoraj dotrzeć na katowicką Vegilię. Co więcej - dotarła też moja siostra i jej wszystkożerna znajoma :) Spotkanie było bardzo sympatyczne, gości zaskakująco (nawet dla organizatorów, jak usłyszałam) dużo, a jedzonko przepyszne! Zostaliśmy uraczeni świetną soją po grecku, gorącym bigosem, barszczem, świeżym domowym chlebem, pasztecikami z grzybami, michą makówek, pomarańczowo-czekoladowymi muffinkami, murzynkiem z fantastyczną kakaowo-orzechową polewą... Nie sposób wszystkiego wymienić, bo wybór był naprawdę wielki! Przez to oczywiście "przejadłam" cały film, który był wyświetlany, czyli "Making the Connection" i niewiele z niego do mnie dotarło ;) Za to skupiłam się bardziej na ciekawej dyskusji z panią dietetyk, która z dużą wiedzą i zaangażowaniem mówiła o wegańskiej diecie.
Generalnie Katowicka Viva! mile mnie zaskoczyła i postaram się wpadać, jeśli w przyszłości będą coś organizować :)

Muszę się jeszcze pochwalić ciastem, jakie dzisiaj upiekłam :) Wyzwanie było duże, bo ciasto było urodzinowym ciastem dla taty - prawdziwego sernikowego wielbiciela! Ale okazało się, że z dobrym przepisem, masą fajnych składników i odrobiną serca można wymodzić coś naprawdę pysznego (tata bardzo chwalił, a to jakiś wyznacznik ;) ) Przepis z bloga kulinarne ekscesy. Polecam!

serniczek z tofu :)




I jeszcze ostatnie smakołyki - owsiane ciasteczka na bananach z listopadowego Vege pieczone na krakowską Kuchnię Społeczną i dziko przecenione jogurciki sojowe z Tesco ;) Pycha!







A teraz już jestem w domu i planuję wegańskie pyszności na święta. Zarzekałam się, że nie spędzę w tym roku 3 dni w kuchni, ale jak znam życie to wyjdzie jak zwykle ;) Co zrobić, jeśli uwielbiam ten przedświąteczny kuchenny galimatias..! A w planach takie cuda jak kotlety sojowe po grecku, groch z kapustą, pasztet z pestek dyni (wychwalany na wegedzieciaku), domowy chleb, makówki z mamą szykowane, piernik z marchewki i buraczków.. Już mi ślinka cieknie :P

środa, 19 grudnia 2012

Przepyszna jaglanka śniadaniowa





Ameryki tu nie odkryję - kasza jak to kasza, smaczna, zdrowa, szybka. A że to jaglanka to można powiedzieć, że najszybsza, najzdrowsza chyba i najbardziej uniwersalna (najsmaczniejsza jak dla mnie gryczana! :) ). Kaszę na śniadania w formie dowolnej - na słodko, słono, curry-owo, z pestkami, z tahiną, z warzywami w środku i na zewnątrz, na mleku sojowym, na soku pomidorowym... - nauczyłam się jeść dzięki wegedzieciakowi. Do dziś jestem niepomiernie wdzięczna pomysłodawczyni akcji "kaszojedzenia", dzięki niej jem zdrowiej i nie wpadam w panikę, kiedy nie mam chleba w domu przez kilka dni (kupny jem rzadko, a nie zawsze jest czas i chęć na pieczenie własnego zakwasowca). Kasza - a nawet z 5 rodzajów kaszy! - jest przecież w szafce zawsze :)

Dzisiejsza jaglanka to:

- 50g suchej kaszy jaglanej,
- 10g otrębów owsianych,
- pół średniej marchewki (druga połowa zjedzona w czasie gotowania kaszy :),
- 4 małe daktyle suszone,
- kilka migdałów,
- duża kostka (10g) czekolady b. gorzkiej (85% kakao),
- wióry kokosowe,
- cynamon

Do gotującej się wody (z dodatkiem resztki mleko sojowego własnej roboty, ale i bez niego się obejdzie) wsypałam jaglankę i startą na grubych oczkach tarki marchewkę. Po ok. 10 minutach dodałam otręby i posiekane daktyle, dolewając jednocześnie trochę gorącej wody. Pogotowałam jeszcze chwilę, żeby wszystko było miękkie i gęste. Przyprawiłam cynamonem, wymieszałam, przełożyłam do miseczki. Na górę poszła pokrojona drobno czekolada, posiekane migdały i kokosowe wióry. To tyle. Przepychota! :)

Jednocześnie stwierdzam, że tak bardzo gorzka czekolada jest dla mnie niejadalna samopas (tzn. jest jadalna, ale bez szczególnej przyjemności..). Za to kiedy rozpływa się delikatnie na porcji gorącej kaszy czy owsianki to prawdziwa wspaniałość! Wtedy już nie razi to, że jest niesłodka, a jedna kostka nadaje charakter całej śniadaniowej porcji :)

Przepis dodaję do jaglanej akcji  Quchni wege



Jeszcze parę słów o wczorajszej Wegilii, na którą zapraszałam w ostatnim poście. Okazało się, że goście dopisali nawet bardziej niż się tego spodziewaliśmy :) Było nas naprawdę dużo, atmosfera gorąca, a jedzonko pyszne. Miejsca było trochę mało jak na tylu ucztujących, ale myślę, że wszystkie pozytywne aspekty przysłoniły związane z tym niedogodności! :) Niestety, przejęta pieczeniem pasztetu i produkcją sałatki w ilościach hurtowych zapomniałam wziąć z mieszkania aparatu i nie miałam możliwości uwiecznić kulinarnych wspaniałości na Wegilijnym stole.. Ale zdjęcia były robione i mam nadzieję, że pojawią się wkrótce na stronie wydarzenia.

Jeśli czas i energia pozwolą, jutro będę uczestniczyć w kolejnej Wegilii, tym razem w Katowicach :) Bardzo się na to cieszę, bo w końcu Katowice bliższe mojemu pochodzeniu  i sercu (zgodnie z ideą lokalnego patriotyzmu ;), a nie miałam jeszcze okazji poznać tamtejszej braci wegetariańsko-wegańskiej! Trzymam kciuki,żeby jutro się udało!

środa, 12 grudnia 2012

Wegańska wigilia w Krakowie - zapraszam!


Po długich i burzliwych obradach ekipy krakowskiej Vivy! .. udało się! :D Zaplanowaliśmy kolejne przedświąteczne spotkanie benefitowo-potluckowe na wtorek, 18 grudnia o 20:00. Przygotujemy kojarzące się z zimowymi świętami - oczywiście wegańskie - pyszności, takie jak pierogi z kapustą, barszcz, piernikowe ciacha i inne. Miejsce zbiórki to sympatyczne, stosunkowo nowe miejsce na wegetariańskiej mapie Krakowa, czyli ekologiczny bar Spółdzielnia na ul. Meiselsea 11. Na wejściu zrzucamy się po 10zł na bieżącą działalność Vivy! - przede wszystkim wsparcie ogólnopolskiej kampanii Antyfutro. Jest też druga opcja, dla tych, którzy zamiast płacić wolą podzielić się z innymi własnoręcznie przygotowaną wegańską potrawą - może to być blacha fajnego ciasta, micha sałatki czy sojowe po grecku. Kreatywność i zaangażowanie mile widziane! :)
Zapraszam wszystkich gorąco! Sama już się szalenie cieszę na ten wieczór :) Aha, tutaj można zobaczyć wydarzenie na fejsbuku i się dołączyć, jeśli kto chętny.

Przy okazji szybciutko wrzucam kilka ostatnich fotek zrobionych nowym aparatem. Stwierdziłam w związku z nimi dwie rzeczy:
1) wreszcie muszę przyznać rację wszystkim "jedzeniowym" blogerom, którzy narzekają na utrudnione pstrykanie zdjęć w zimowych miesiącach.. (do tej pory wydawało mi się to przesadzone - aż sama zaczęłam odczuwać ten problem ;) )
2) muszę się jeszcze duuużo nauczyć o obsłudze aparatu nie polegającej tylko na procedurze "włącz-pstryknij"

Za jakość zdjęć przepraszam, serdecznie za nią żałuję..

Mój bardzo niestandardowy, mocno recyklingowy kalendarz adwentowy :D Nie sprzedają takich z gorzką czekoladą, więc musiałam wziąć sprawy w swoje ręce!

Wciąż trzymam się dzielnie i wyjadam tylko słodycze, które mi się danego dnia należą ;)

Absolutny standard, chyba niemogący się znudzić - shake banan + inne owoce + sałata (doskonały do pracy na pracą - inżynierską)

Gęęęęsta grochówa - odkryłam swoją miłość do zup i, o dziwo!, całkiem przyzwoitą umiejętność ich gotowania :)

Kolejna ciekawostka - pełnoziarniste spagetti w sosie "serowym" (tofu zmiksowane z odrobiną wody, płatkami drożdżowymi, tahini i mnóstwem przypraw) - pycha!




Przepisów nie podaję, bo dania nie są wymyślne, robione z głowy (czyli z niczego :), na oko i według własnego widzimisię. Ale może ktoś się zainspiruje.

Pozdrawiam i ciepłego wieczoru życzę!

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Urodzinki i zdjęć parę

No cóż, w ubiegłym tygodniu postarzałam się o rok.. Ale nie pozostawiłam tego bez echa - świętowałam najpierw wśród braci studenckiej, a dzień później - z najbliższą rodziną. Imprezy, że tak powiem, o różnych profilach, lecz obydwie równie przyjemne :D Jako że od rodziców dostałam nowy aparat foto, mogę podzielić się kilkoma obrazami.
Prezenty urodzinowe+mikołajowe (rodzina zna mnie lepiej, niż ja sama!) - do tego jeszcze aparat, którym robiłam zdjęcie

Niespodziewane "przyjęcie" po powrocie z Krakowa - wegański marchewkowiec, sałatka siostrzanej produkcji i "kwitnąca" herbata :)

No tak, nieobecna połowa butelki wina wylądowała w moim przepastnym kieliszku ;) A amarantuski właśnie wcinam - pycha!



Musiałam się pobawić ciekawymi funkcjami nowego aparatu..
..i - oczywiście - upiec coś w cudnej choinkowej foremce! Pierwsze, próbne drzewko zostało szybko pozbawione dolnych gałązek ;)

    

Z nowym aparatem planuję wreszcie zacząć od czasu do czasu wrzucać zdjęcia posiłków, odkrywanych składników i przypraw, czy innych ciekawostek. Zobaczymy, na ile czas pozwoli :)

sobota, 1 grudnia 2012

Liebster blog - moje nominacje

Zostałam niedawno - zupełnie niespodziewanie - zaproszona do zabawy Liebster blog. Odpowiedziałam na 11 pytań autorki bloga http://vegarnkowo.blogspot.com/. Następnym krokiem jest wybór 11 ulubionych blogów i zadanie autorom/autorkom własnych pytań. Jako że jestem pasjonatką buszowania po wegańskich/wegetariańskich blogach to znalezienie 11 szczególnie wartościowych nie sprawia mi większego problemu ;) Aczkolwiek zaznaczam - jeśli nominowani są już zmęczeni tego typu zabawami/nie mają czasu/ochoty to do niczego nie zmuszam. Jest mi miło zaprosić Was do udziału.

Oto pytania:

1. Najlepsze wspomnienie za szkolnej stołówki.
2. Najgorsze wspomnienie ze szkolnej stołówki.
3. Wino czy kompot?
4. Zbieranie owoców czy produkcja dżemów?
5. Talerz - kwadratowy czy okrągły?
6. Święta - zimowe czy wiosenne?
7. Wolisz gotować dla siebie, dla najbliższych,czy dla stada znajomych? ;)
8. Czy zdarza Ci się jeść w środku nocy?
9. Kto gotuje w rodzinnym domu?
10. Kuchnia polska czy japońska?
11. Czy prowadzisz zeszyt z przepisami?

Wybrane przeze mnie blogi:
 - http://szpinakowawrozka.blogspot.com/
- http://zdrowa-kuchnia-sowy.blogspot.com/
- http://laktoowo.blogspot.com/
- http://icantbelieveitsvegan-veganstories.blogspot.com/
- http://matkaweganka.blogspot.com/
- http://smakoterapia.blogspot.com/
- http://garnkofilia.blogspot.com/
- http://przepis-na-usmiech.blogspot.com/
- http://rozstanatomia.blogspot.com/
- http://pamietnikwegetarianki.wordpress.com/
- http://weganizmdomowy.blogspot.com/

Nie wszystkie z nich są bezmięsne, ale na te chyba najczęściej zaglądam :)
Pozdrawiam ciepło autorów/autorki (hmm.. zdaje się, że we wszystkich przypadkach jednak to drugie ;), a wszystkim - miłego weekendu życzę!

poniedziałek, 26 listopada 2012

Zaniedbany "Liebster Blog" :)

Mój blog został  przeze mnie bezwzględnie porzucony. A to dlatego, że nadal nie dysponuję aparatem foto, przez co nie mam jak dzielić się inspiracjami kulinarnymi. Poza tym dzieje się trochę - w wielkich bólach zaczynam pisać moją pracę inżynierską, zmagam się z przytłaczającymi napadami lenistwa i niemocy.. a ostatni weekend spędziłam w Warszawie, przede wszystkim żeby wziąć udział w demonstracji antyfutrzarskiej. Warto było!

W międzyczasie zostałam jednak zmobilizowana do napisania czegoś - za co jestem bardzo wdzięczna! :) Zupełnie niespodziewanie otrzymałam zaproszenie do udziału w zabawie Liebster Blog Award. Dziękuję autorce bloga http://vegarnkowo.blogspot.com/ !

Wybrałam sobie do odpowiadania zestaw pytań nr 1:

1. Czy lubisz długo spać czy jesteś rannym ptaszkiem?
Bardzo różnie z tym u mnie bywa.. Chyba najczęściej kiedy muszę wcześnie wstać to cały dzień czuję się niewyspana, a kiedy mogłabym poleżeć dłużej to zrywam się o 7-mej i np. biegnę na basen ;) Ale zdarza mi się też pospać do 10-tej!

2. Czy jesz śniadanie w domu?
Absolutnie i koniecznie! Wyjątkowo zdarza się, że jem w autobusie czy pociągu, jeśli muszę b. wcześnie wstać i od razu ruszam w podróż. Spojrzenia pasażerów, ciekawych, co też wyjadam łyżką z pudełka/termosu - bezcenne!

3. Kto sprząta w kuchni po większym gotowaniu?
Z reguły ja. Ale jeśli naprawdę zaszaleję z gotowaniem dla rodziny i wygląd kuchni budzi obawy, że nie wyjdę z niej przez najbliższą dobę - lituje się Tata :)

4. Czy zdarza Ci się jeść jedzenie trashowe?
A co to takiego..?

5. Ulubiony deser.
Deserów w znaczeniu dosłownym (czyli słodyczy od razu po obiedzie) raczej nie jadam. A jeśli chodzi o słodkości w ogóle to będąc ostatnio w Anglii zakochałam się we flapjackach! To ichniejsze bardzo popularne ciastka z płatków owsianych, są boskie :D Zabieram się, żeby wyprodukować je w domu.

6. Romans czy kryminał?
Zdecydowanie kryminał!

7. Czy bajki na dobranoc z dzieciństwa miały wpływ na to co teraz robisz?
Nie sądzę. Chociaż z rozrzewnieniem wspominam Smerfy czy Muminki :)

8. Czy bierzesz tabletkę od bólu głowy czy masz inne metody?
Nie miewam bólu głowy (w końcu "weganie nie chorują" ;)

9. Co trzymasz na parapecie?
Aktualnie nic - jest za wąski i przez to bezużyteczny. Ale kiedy miałam taką możliwość, stała na nim kiełkownica i chyba pluszowy misiek :)

10. Jaki chleb?
Żytni razowy na zakwasie własnej produkcji. Względnie pyszny bytomski pumpernikiel!

11. Marmolada czy powidła:)))?
Jedno i drugie za słooodkie! ;)


Uff.. No, to szybka psychoanaliza za mną. Powinnam teraz wymyślić kolejnych 11 pytań i wysłać zaproszenia do 11 kolejnych blogerów. Ale może to już następnym razem :)

Tymczasem jeszcze jedna ważna sprawa! W sobotę, 1 grudnia organizujemy w Krakowie pikietę w ramach wspierania ogólnopolskiej kampanii antyfutrzarskiej. Zapraszam gorąco wszystkich, którzy mają możliwość przyjść i wyrazić swoje poparcie. Sama obecność jest bardzo ważna. Spotykamy się o 12:00 na Rynku. Tutaj można przeczytać trochę więcej: http://www.facebook.com/events/333687123397317

piątek, 26 października 2012

Pokaz filmu w Krakowie


Po wakacjach Viva! Kraków wraca do pracy :) I wraz z nią (czyli z nami) wracają comiesięczne darmowe pokazy filmów, zawsze w ostatnią niedzielę miesiąca, zawsze w przesympatycznej kawiarni Sweet Surrender. Miejsce jest prowadzone przez Brytyjczyków, wegan. Niestety, menu wegańskie nie jest, ale zawsze coś nieokrutnego się znajdzie, można tez napić się świetnej (ponoć, bo ja kawoszem nie jestem) kawy. Jeśli chodzi o filmy to wybieramy tytuły pro-wegańskie, pro-zdrowotne, pro-ekologiczne.. Jednym słowem - zaangażowane i w zgodzie z naszymi przekonaniami :) Zawsze też staramy się przygotować wybór wegańskich smakołyków (a jest wśród nas para, która przygotowuje FANTASTYCZNE ciasta - np. kremówki czy tofurniki na tysiąc sposobów!), z których dochód ("co łaska") przeznaczamy na bieżące potrzeby Vivy!, a czasem na Przystań Ocalenie czy konkretne potrzebujące pomocy zwierzęta.
W najbliższą niedzielę, o 18:00 zapraszamy na projekcję wykładu doktora Michaela Gregera, specjalisty od zdrowego odżywiania. Tutaj wydarzenie na fejsbuku (osobiście nie używam tego pożeracza czasu, ale mniemam, że większość osób, które nie daj boże tu trafią zna go całkiem nieźle ;). Po pokazie przewidziana jest dyskusja. Zapraszam ciepło, oczywiście nie tylko weg(etari)an, ale wszystkich choć troszkę zainteresowanych tematem i chcących miło spędzić niedzielne popołudnie!

Noo.. A dlaczego wciąż nie zamieszczam żadnych przepisów? Otóż zupełnie nie potrafię się dogadać z moim aparatem :/ A że moje kulinarne popisy nie są szczególnie odkrywcze to planowałam zamieszczać głównie zdjęcia z krótkim opisem, co i jak. Stąd wydaje mi się, że pisanie czegoś bez opatrzenia tego fotografią mija się z celem. Pochwalę się tylko, że ostatnio popełniłam świetną pastę "jajeczną" (z czarną solą, która dopełnia całości, nadając smak a'la jajko), sałatkę ziemniaczaną czy dahl z soczewicy - różne wariacje tych przepisów można znaleźć na innych blogach :) Za to nowy aparat mam już "zamówiony" u rodziców w ramach prezentu urodzinowego, więc i do tego dojdę :)

wtorek, 23 października 2012

Wegańska Anglia

stoisko z przepysznymi wegańskimi burgerami; drugi od lewej sprzedawca okazał się być przesympatycznym Polakiem :)
W czasie ostatnich wakacji spędziłam 3 tygodnie w Anglii. Całe przedsięwzięcie było dość szalone - jechałam autostopem, z towarzyszką poznaną przez Internet, z zamiarem pracowania przez większość wyjazdu na farmie organicznej, jako wolontariuszka. Moim rodzicom trudno było przetrawić wszystkie te fakty ;) Ale jakoś ich przekonałam i okazało się, że nie było się czego obawiać - miałyśmy niesamowite szczęście i wszystko udało się chyba lepiej, niż można to sobie było wyobrażać. Swoją drogą szczerze polecam program, dzięki któremu mogłam pojechać na farmę, WWOOF. Jeśli chodzi o sam pobyt to najpierw spędziłyśmy tydzień w Londynie, a następnie 2 tygodnie w Kornwalii, na farmie właśnie. Od początku byłam zachwycona, jakim rajem dla wegetarian i wegan jest Anglia - mnóstwo bezmięsnych gotowych produktów w supermarketach, wszystko (nawet woda mineralna ;) oznaczone jako "suitable for vegetarians/vegans", kelnerzy w restauracjach mający pojęcie, czym jest weganizm.. Jednak kiedy spojrzę na to z perspektywy czasu stwierdzam, że chyba jednak wolę nasze polskie warunki. Znacznie tańsze są warzywa i owoce, niekoniecznie pakowane w folię i zwożone z drugiego końca świata, ogólnodostępne są kosztujące grosze kasze i strączki, stosunkowo tanie orzechy.. Jasne, że nieporównywalnie mniej jest gotowców i przetworzonych produktów dedykowanych dla wegan, ale chyba nie o nie chodzi nam, roślinożercom, prawda? :) Cóż, zawsze są dwie strony medalu. Wrzucam kilka zdjęć z pobytu, kulinarno-sentymentalnych.


Londyński 100% wegański butik, do którego wysłał mnie gość z poprzedniego zdjęcia - przedreptałam do niego pół miasta, a okazał się ciasnym sklepikiem, gdzie ostatecznie kupiłam 2 batony i wegańską "nutellę"


Ciekawostka. Cóż, rozgotowany makaron w wodnistym i przesolonym sosie, ale sama koncepcja - urzekająca ;)

Angielski "jacket potato" specjalnie dla mnie w wersji wegańskiej (łatwo było się dogadać z polską kelnerką ;)
Przycupnięta przy Trafalgar Square podziwiałam swoje zakupy z jednej z sieci "eko-sklepów" - szał ciał! :D

"Traditional English breakfast" pozbawione tego, co niewegańskie - kiełbas, bekonu, jajek sadzonych, masła.. Niewiele tego zostało ;)
Jednego dnia z gospodarzami na naszej farmie piekłyśmy chleb - ot taka skromna porcja


Jedna w lodówek w supermarkecie (wcale nie największym) pełna bezmięsnych smakołyków, te na górnej półce sygnowane przez Lindę McCartney




Tyle na razie o Anglii. Następny w planach Berlin, o którym ostatnio b. dużo dobrego się nasłuchałam i naczytałam. A że mam fantastyczne kontakty z ostatniej podróży autostopowej to szkoda by było ich nie wykorzystać!

czwartek, 11 października 2012

Top-lista i czarna lista kiełków


Dziś parę słów o kiełkach. Jeśli chodzi o hodowlę to ja "wpadłam" już dawno ;) Jestem szczęśliwą posiadaczką kiełkownicy od prawie roku. Później zaraziła się moja rodzina i kupiłyśmy mamie z siostrą przez internet kiełkownicę z olbrzymim zestawem ponad 20 rodzajów nasionek. Wszystko pięknie, stwierdziłyśmy, że warto wypróbować je po kolei. Ale okazało się niestety, że większość prób kończyła się smrodem, pleśnią, a w najlepszym przypadku z nasionkami nie działo się zupełnie nic :/ Jedynym plusem tych wszystkich niepowodzeń jest to, że teraz wiem na pewno, które kiełki są warte uwagi, a które nie.

Czarna lista kiełków:
  • gryka - nigdy nie wyrósł ani jeden kiełek,
  • słonecznik - jw.,
  • pszenica - kiełki wyrastają, ale są twarde i niesmaczne,
  • len - robi się obślizgły i śmierdzi (może w jego przypadku zadziałałaby metoda na wacie, jak z rzeżuchą, tego nie próbowałam),
  • soja - ślimaczy się i nie wyrasta,
  • burak - nasionka w sklepie są drogie jak skurczybyki, a wyrasta co 10 kiełek,
  • owies, żyto, ryż, proso, koniczyna, kukurydza, gorczyca - również nic z tego

Top-lista:
  • fasola mung - kiełki wyrastają szybciutko (2-3 dni), są chrupiące i pyszne, przypominają świeży groszek ,
  • rzodkiewka - wyrastają zawsze i podobno nawet dodane do innych nasionek chronią je przed pleśnią, są lekko pikantne,
  • soczewica - również niezawodne, trochę mączyste, ale dobre,
  • rzeżucha - do hodowania na wacie, co trwa nieco dłużej (5-6 dni?), niektórzy uważają, że śmierdzi, ale ja uwielbiam ten zapach i smak :) ,
  • lucerna (alfalfa) - drobniutkie kiełeczki, rosną migiem i są smaczne.
Hodowałam też sezam, ale bywa gorzki, więc nie zaliczam go do kiełkowych przebojów. Ale również wyrasta, tylko nie należy go moczyć. Podobnie fasolka adżuki - daje się wyhodować, ale nie należy do moich ulubionych.

Niestety, mój aparat wciąż nie chce współpracować, więc wrzucam parę zdjęć zrobionych wcześniej (już jakiś czas przed założeniem bloga pstrykałam czasem zdjęcia jedzeniu, tak na próbę - swoją drogą zawsze wtedy uderzało mnie, jakie wegańskie jedzenie jest ładne i kolorowe :). W roli głównej kiełki sezamu.



Posta dodaję do akcji Vegan_Monkey "Kiełkuj kiełka" :)

środa, 3 października 2012

Veggie Parade i .. ogarnianie


Pewnie wszyscy potencjalnie zainteresowani już wiedzą, ale uznałam, że lepiej wspomnieć o raz za dużo niż za mało :) W najbliższą sobotę, 6 października odbędzie się w Krakowie pierwszy w Polsce marsz wegetarian i wegan! A po nim impreza z degustacją super wegańskiego jedzenia (mogę o tym zapewnić, bo wiem, kto będzie gotował!), pokazem filmu "Maximum Tolerated Dose", konkursami i innymi cudami. Bardzo liczę na to, że pojawi się dużo osób, bo wydaje mi się, że jest to pierwsza tak dobra okazja, żeby pokazać, że i w Polsce są ludzie wrażliwi na los zwierząt (nie tylko piesków i kotków), którzy nie wstydzą się swoich wyborów i przekonań, a wręcz przeciwnie - są otwarci, weseli i pozytywnie nastawieni do świata :) Dla mnie dodatkową frajdą w związku z tym wydarzeniem jest fakt, że wreszcie, po 3 latach, które spędziłam w Krakowie, odwiedzi mnie tu siostra! Jak widać stwierdziła, że nie będzie się kłopotać na darmo i czekała na dużą imprezę w skali krajowej ;)

Dziś wreszcie dotarł do mnie cały sprzęt do studenckiego mieszkania (a właściwie przywieźli go rodzice). Po raz kolejny przekonałam się, jaki ze mnie zbieracz! A dodatkowo, jak maleńka jest kuchnia w tym mieszkaniu.. Z braku sił po walce z tym całym bajzlem nie gotowałam nic na kolację, tylko wcinałam prezenty od rodziców z ich niedawnej wyprawy do Turcji - oliwki, chałwę i suszone figi. Niesamowita bomba cukrowa, ale pycha! ;) Chciałam przynajmniej tym smakołykom pstryknąć zdjęcie, ale jak na złość w aparacie akurat wyładowały się baterie..

poniedziałek, 1 października 2012

Nowy rok, nowy blog :)

1 października, Dzień Wegetarianizmu, pierwszy dzień nowego roku akademickiego, a dla mnie osobiście dodatkowo dzień dość szczególny. Dokładnie 2 lata temu zostałam wegetarianką, a dokładnie rok temu zdecydowałam się na dietę wegańską (a właściwie taki styl życia). Żeby i w tym roku ta piękna data nie pozostała dla mnie bez znaczenia postanowiłam założyć bloga :) Wegańskiego, z przepisami, zdjęciami jedzenia, informacjami o pro-zwierzęcych akcjach i działaniach.. Co więcej, pewnie wyjdzie w praniu. Studiuję w Krakowie, tu kucharzę (uwielbiam!), staram się udzielać w Vivie!, wędruję po bezmięsnych knajpkach, czasem zaniesie mnie do kina.

Dziś jeszcze nie będzie zdjęć ani przepisów, a to z kilku powodów. Po pierwsze muszę się nauczyć czegokolwiek o prowadzeniu bloga :) Poza tym początek roku jest dla mnie zwykle dość wariacki, przyjechałam z domu z jednym plecakiem, więc odczuwam dotkliwy brak całej baterii przypraw, wagi kuchennej, miksera i mnóstwa fantastycznych produktów, które albo czekają na zakupienie, albo są jeszcze w domu, przechowane przez wakacje. Ale ale! Już w tym tygodniu dotrze do mnie (z pomocą pomocnego Tatusia :) całe tałatajstwo i będę mogła się wyżywać kulinarnie - oczywiście na tyle, na ile pozwoli mi czas (a ten będzie ograniczony przez pisanie pracy inżynierskiej, wykłady, seminaria i aktywizm wszelaki) oraz maleńka kuchnia mieszkania, w którym wynajmuję pokój..

Tyle na dziś.

Wszystkiego najlepszego wegańskiego w ten cudowny dzień! :D