I znowu dość długo mnie nie było. Ale w międzyczasie przeprowadzałam się, zaczynałam nowy semestr, przez pewien czas raczej kiepsko jadłam, chwilami żywiłam się głównie piwem - więc nie było się czym chwalić. Teraz, po paru tygodniach tego zachodu wreszcie jestem ulokowana i, po pierwszym zupełnie wolnym i luźnym dniu od dłuższego czasu, całkowicie rozpakowana i zadomowiona w akademiku. Miasteczko przywitało mnie ponownie, z czego się bardzo cieszę :)
Korzystając z wolnego dnia zrobiłam sobie masło orzechowe (standardowe, arachidowe), przygotowałam pyszną posypkę do wszystkiego z różnych prażonych ziarenek, a na obiad było coś takiego:
Czarna fasolka ugotowana, a następnie dorzucona na patelnię do podsmażonego pora. Do tego nieco koncentratu pomidorowego, wody, przyprawy (papryka wędzona, zielona czubryca, suszone pomidory z bazylią, oregano, imbir.. co mi w rękę wpadło ;). To naprawdę smaczne połączenie, które odkryłam jakiś czas temu i regularnie powtarzam. Na talerzu jeszcze uparowany ziemniaczek i brokuł, dymka, surówka.
W nowej kuchni obiad tworzy się :)
A w pudełeczku czeka resztka sushi z wczorajszej imprezy na składzie. Nie da się ukryć, że dobre wegańskie jedzenie to najlepszy sposób na przekonanie mięsożerców, że rośliny nie gryzą. Choć w przypadku moich i to może nie wystarczyć.. Tak czy siak - sushi chwalili i przynajmniej nie zamówili pizzy wiadomo z czym :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz