niedziela, 24 lutego 2013

Produkcja tempehu


Właśnie zakończyłam drugą w życiu produkcję tempehu - i na pewno nie ostatnią! :) Rzecz jest bardzo prosta, szalenie cieszy (przynajmniej mnie, jako że uwielbiam wytwarzanie "czegoś z niczego"), a powstały tempeszek jest szalenie zdrowy i przepyszny. Gdyby  nie możliwość własnej produkcji to na pewno nie jadłabym tyle tempehu, bo gotowy jest bardzo drogi. A taki swojski wychodzi całkiem tanio, jedyne potrzebne składniki to ziarna soi (u mnie najtańsze, hurtem kupowane w krakowskiej kooperatywie spożywczej), troszkę octu i specjalne bakterie, które pozwalają czynić takie cuda. Tempeh starter kupiłam tu: http://www.tempehservice.com/?pl_rob-tempeh,21. Tam też można znaleźć dokładną instrukcję, co i jak. Zamroziłam 12 mniejszych i większych paczuszek tempehu, starczą na jakiś czas fantastycznych obiadów, gdzie cała reszta składników zejdzie na dalszy plan.. :) Poniżej kilka zdjęć z produkcji - nie fotografowałam każdego etapu, bo bałam się, że rodzina mnie wyśmieje ;)


Podgotowane, wyłuskane (mniej więcej, na ile starczyło mi cierpliwości :) i namoczone ziarenka soi studzą się pod stałą kontrolą


Ziarna z dodanym starterem rozłożyłam do torebek z dziurkami - tu oczywiście prowizorka, posłużyły mi do tego foliowe teczki, które podziurkowałam igłą. Na szczęście tym razem mogłam wykorzystać te z pierwszej produkcji :)


Powstający tempeh w "inkubatorze" - lekko uchylonym piekarniku z włączonym światełkiem

Po około dobie całość zarosła cudną białą "pleśnią" :D
Ostatni etap - krojenie i rozkładanie tempeszka do osobnych woreczków. Będą pyszne obiadki, oj, będą! :)

4 komentarze:

  1. Przymierzam się od dobrych paru lat, żeby zrobić swój tempeh, ale zawsze jakoś wydawało mi się to trochę skomplikowane i bałam się, że mi nie wyjdzie :( Ale jak patrze u Ciebie to całość wygląda mega smacznie,a przy tym proste w wykonaniu :D zamawiam starter i działam tylko napisz proszę, gdzie można kupić odpowiednie woreczki do tego? powinny być raczej mniejsze, czy większe?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawie jest tu u Ciebie, dodałam Twojego bloga do obserwowanych, może co-nie-co podpatrzę?

    OdpowiedzUsuń
  3. Veggie, miło mi, postaram się zmobilizować i częściej coś wrzucać. Gotuję i eksperymentuję sporo, więc okazje są :)

    Mniumniu, ja za pierwszym razem miałam mnóstwo wątpliwości i też bałam się, że coś nie wyjdzie - obieranie z łusek kiepsko mi szło, temperatura w piekarniku skakała, torebki były .. mało profesjonalne ;) Ale okazało się, że tempeh wybacza więcej niedociągnięć niż się wydaje. Jeśli chodzi o te torebki to kupiłam w jakimś supermarkecie na dziale papierniczym plastikowe teczki zamykane na suwak formatu A4. Użyłam 2 takich i mniejszą paczuszkę startera (na 650g suchej soi). Torebki mogłyby być ciut mniejsze, ale jedna A4 to na pewno za mało. Można też kupić cały zestaw, od razu z torebkami, ale ja wolę działać "od zera" ;) Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  4. ja też sie przymierzam, podobnie jak Ilonka mniumniu, z opłakanym skutkiem (w sensie nie zabrałam się za to jeszcze :p). A tempeh uwielbiam..
    jeszcze jestem bardzo zainteresowana napojem z kombuchy, trzeba to w końcu ogarnąć :d

    OdpowiedzUsuń