Dzień nr 3,5 już (prawie) za mną. Potwierdza się fakt, że po paru dniach organizm się przyzwyczaja i nie jest się już głodnym. A właściwie jest się, ale w rozsądnych odstępach czasu, a nie bezustannie :) W ogóle czuję się świetnie i warzywka wciąż mi smakują, tylko jakaś niewyspana jestem.. Ale na jutro wreszcie nie nastawiam budzika! Aha, rano jeszcze biegałam. Tylko ~30 minut, bo nie chciałam spalić więcej kalorii niż przyjmuję w ciągu dnia ;) Ale było b. przyjemnie. Poniżej główne posiłki. Poza nimi tylko grejpfrut. No i herbata - zielona i ziołowa, i woda, woda, woda..
|
pycha śniadanie: brokuł z odrobiną soli i garam masala, surówka z kiszonej, marchewki i jabłka, rzodkiewki |
|
Tarte jabłko z marchewką.. A właściwie na zdjęciu juz resztka. |
|
Botwinka! Pewnie bym do niej nie doszła w tym sezonie gdyby nie dieta ;) |
|
Wieczorna surówka: kapucha, pomidor, rzodkiewki, starta cukinia, dymka.. Zauważyłam, że każda surówka po dodaniu pomidora staje się około 23,7 razy smaczniejsza! |
Ha! A w kiełkownicy już prawie gotowe kły rzodkiewki i trawa pszeniczna, a w lodówce już zlany kwas buraczany. Uff, jest tak zdrowo, że aż strach!
Naprawdę śietnie napisane. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńKiedyś słyszałem o tej diecie, ale niestety jeszcze nigdy nie miałem okazji jej stosować. Jak dla mnie bardzo fajnym rozwiązaniem jest na pewno stosowanie cateringu dietetycznego. Zresztą czytałem również o nim w http://www.fitnessstyl.pl/co-zyskasz-decydujac-sie-na-catering-dietetyczny/ i jestem zdania, że jest to świetne rozwiązanie.
OdpowiedzUsuń